Rozkwit w Internecie 

Przebywając w przestrzeniach internetowych obserwuję wiele osób transpłciowych. Pozwala mi to czuć się częścią grupy, którą łączą podobne doświadczenia. Znajduję duży komfort w posiadaniu częściowego dostępu do żyć osób queer, przyglądania się doświadczeniom podobnym do moich. Ostatnio odczułem to jeszcze bardziej niż zwykle, gdy zobaczyłum porównanie wyglądu osoby przed i po pięciu latach na HRT. Bardzo mnie wzruszyła zmiana i radość tej osoby. 

Śledzenie osiągnięć, tranzycji i rozwoju osób w Internecie ma na mnie duży wpływ. Czasem zazdroszczę innym lepszych warunków czy szybszej tranzycji, ale czuję głównie dumę i podziw. Mam szczęście żyć w momencie, kiedy transpłciowość zaczyna być normalizowana i zauważana (Czerwiec, 438). Widoczność, publiczne mówienie o swojej transpłciowości przez inne osoby, na pewno miało wpływ na to, że polubiłom bycie osobą genderqueer i jestem dumne ze swojej tożsamości. Do dziś pamiętam pierwsze osoby trans, które wyszukiwałom na Instagramie, jeszcze z zupełnie innym pojęciem o tym, czym transpłciowość jest. Teraz moja relacja ze społecznością jest zupełnie inna, czuję się jej częścią. Dzięki Instagramowi zawarłem wiele znajomości, a nawet przyjaźni. W dalszym ciągu radość sprawia mi obserwowanie rozkwitania innych, bez różnicy czy są to cieszące osobę efekty tranzycji medycznej, odkrywanie swojej tożsamości czy po prostu moment queerowej radości.  

Widoczność 

Tworzenie poczucia, że w Internecie istnieje silna queer społeczność ma wiele pozytywnych skutków. Z racji wielokrotnego wykluczenia (Smugowska, 7) odnajdywanie osób o podobnych doświadczeniach, które nie będą wykluczające ani nie będą nas zamykać w wąskiej cisheteronormie jest nam bardzo potrzebne i przynosi wiele korzyści dla społeczności. B. Doss w swojej pracy Exploring the Role of Social Media in the Identity Development of Trans Individuals wyróżnia sektory, w których działanie social mediów ma pozytywny wpływ na osoby queerowe. Jest to dostęp, wsparcie i dostępność. Chociaż praca badaczki została oparta na doświadczeniach osób transpłciowych z USA, uważam, że sytuacja w Polsce jest pod tym względem bardzo podobna. 

Przykładowo widoczność, którą Doss wymienia jako jedną z kluczowych form wsparcia jest również ważnym elementem funkcjonowania polskiej społeczności osób transpłciowych. Widać to szczególnie, kiedy zwrócimy uwagę na doświadczenia osób które dorastały bez Internetu – często słyszymy przemyślenia o tym, że chciałyby mieć dostęp do takich informacji, jakie istnieją teraz. Ilość rzetelnych danych, reprezentacja i ilość otwarcie transpłciowych osób w social mediach zwiększa się z roku na rok, co daje wielu osobom poczucie, że nie są same. 

Dzielenie się doświadczeniami, zdobywanie informacji od osób trans i ogólna widoczność mogą mieć wielki wpływ na samopoczucie osób transpłciowych. Elementem, który Doss identyfikuje jako istotny, jest dostępność do informacji w social mediach. Po raz kolejny również dla Polskiej społeczności można zauważyć podobne tendencje czy potrzeby – z resztą wiele osób trans dorastających wcześniej musiało się posiłkować kanałami na YouTube czy kontami osób z zagranicy, szczególnie pochodzących z USA, co jednak do pewnego stopnia ulega zmianie wraz z rozwojem prezencji online. 

Potrzeba wymiany doświadczeń 

Według mnie kluczowym elementem dostępu do informacji online jest wymiana doświadczeń z innymi osobami transpłciowymi. Dostęp do wiadomości o tranzycji, wymiana przemyśleń czy nawet otrzymanie porady może mieć inną wartość, jeśli będzie “z pierwszej ręki” – od osoby ze zbliżonym doświadczeniem. Tą potrzebę ilustrują liczne rozwiązania online – chociażby Grupa Wsparcia dla Osób Transpłciowych na Facebooku, strony jak tranzycja.pl czy spotkania. Coraz częściej zdarza się, że osoby LGBTQ+ na własną rękę edukują innych na własnych kontach w wolnym czasie. Ich celem często jest zarówno przekazanie nowych wiadomości osobom cispłciowym, jak i wspieranie swojej społeczności.

Interesującym dla mnie aspektem dostępności jest wsparcie finansowe, w postaci np. z zrzutek na tranzycję – od binderów, przez czynsz, po waginoplastykę. Wiele z takich inicjatyw odnosi w mniejszym lub większym stopniu sukces, kiedy inne zupełnie nie są w stanie osiągnąć swojego celu. 

Ograniczenia

Mimo pozytywnych aspektów, funkcjonowanie w Internecie ma swoje ograniczenia i zagrożenia. Osoby transpłciowe, które decydują się na publiczne opowiadanie o swoich doświadczeniach lub w ogóle otwarte istnienie, mogą liczyć się zarówno z mikroagresjami, jak i bardziej otwartymi formami przemocy. Jeśli chodzi o mikroagresje, często są nieintencjonalne, jednak potrafią być wyczerpujące, kiedy wielokrotnie podważają tożsamość lub naruszają czyjąś prywatność. Z kolei otwarta agresja częściej dotyka osoby z większymi zasięgami, które mogą się stać celem konkretnych grup czy osób. To nie znaczy jednak, że inne osoby nie mogą stać się ofiarami chociażby wymuszonego outowania czy gróźb. Negatywne komentarze czy mikroagresje w dalszym ciągu mogą łączyć się, czy nawet wynikać z braku rzetelnych informacji. Mimo znacznego zwiększenia ilości dostępnych materiałów, w Internecie bardzo łatwo znaleźć można dane przestarzałe czy w ogóle nieprawdziwe. Uważam, że osoby już zaznajomione ze społecznością będą mogły odnaleźć rzetelne źródła z dużo większą łatwością niż ktoś, kto się dopiero próbuje czegoś dowiedzieć – nie posiadając jeszcze umiejętności weryfikacji. 

Ograniczenia mogą się rodzić również wewnątrz społeczności, przykładowo poprzez kładzenie nacisku na dostosowanie się do normy – ten problem zauważa Doss; osoby transpłciowe mogą czuć presję, żeby wyglądać w konkretny sposób – szczególnie w związku z tranzycją medyczną, ale na przymus podporządkowania się wpływają także konkretne polityczne i społeczne perspektywy. Wydaje mi się, że dyskurs na temat wyglądu osób trans częściowo się poszerzył, poprzez włączenie w niego osób niebinarnych oraz zauważenie wad stawania passingu jako niezaprzeczalnego celu tranzycji – co wynika też z rosnącego bezpieczeństwa w niektórych krajach czy przestrzeniach. Mimo to wiele osób dalej może być oskarżanych o “niszczenie wizerunku” społeczności, lub spotkać się z wykluczeniem ze względu na tożsamość czy wyrażanie jej. 

Moim zdaniem zagrożeń jest więcej, jednak brakuje rzetelnej analizy problemu. Sądzę, że powstawanie “baniek” w social mediach może być zagrożeniem. Rozumiem potrzebę bezpieczniejszych miejsc i łączenia się z innymi osobami transpłciowymi, jednak tworzenie mikroprzestrzeni może potęgować nacisk na konkretne poglądy i opinie. Bardzo łatwo zaobserwować to w jakichkolwiek “lewicowych bańkach”, gdzie zdarza się tak, że nawet lekkie sprzeciwienie się jakiemuś poglądowi może skutkować calloutem i ostracyzmem. Nie znaczy to, że każde działanie powinno być akceptowane – pragnę jednak zauważyć, że zamknięcie się na “inne niż nasze” poglądy może mieć również negatywny skutek na osoby z naszych społeczności, nawet jeśli uważamy, że to nasze działania są słuszne.

W ostatnim czasie można zauważyć użycie terminu “tenderqueer”, który oznacza białą queer osobę, używającą idpolu do uniknięcia odpowiedzialności. Dyskurs, tworzony często przez bardzo młode osoby (za pomocą 30-sekundowych filmów na tiktoku) niewątpliwie ma wiele wad. Może skutkukować brakiem szacunku do starszych członków_kiń społeczności, historii queer i ogólnym niezrozumieniem odmiennych perspektyw. Według mnie nie można nazwać przypadkiem tego, że właśnie na Tiktoku intensywnie powrócił dyskurs “no kink at pride”, a skrajnie prawicowe clickbaity “super straight” nabrały zasięgów i przez chwilę miały wpływ na szerszy dyskurs. 

Podsumowanie

Lista potencjalnych zagrożeń jest dość długa i myślę, że wiele osób kwestionuje, czy warto udzielać się w przestrzeniach, które mimo wszystko oparte są na kapitalizmie i uzależnieniu od portali społecznościowych. Należy jednak brać pod uwagę, że przynoszą one niewątpliwe korzyści osobom transpłciowym. Mimo problemów, które wytwarzają social media, osobiście podejmuję decyzję o dalszym udzielaniu się na instagramie. Wraz z rosnącą świadomością i rozumieniem swoich potrzeb częściej decyduję się na działania “w prawdziwym życiu”, jednak uczestniczenie w społeczności online nie przestaje być dla mnie ważnym elementem. Jestem przywiązane do udzielania się online ze względu na przyjaźnie czy sieć znajomości którą nabyłom, poczucie przynależności do jakiejś grupy. Jednak mój cel jest inny – chcę opowiadać o transpłciowości w pozytywny sposób, żeby osoby odkrywające swoją tożsamość czy po prostu potrzebujące wsparcia mogły zobaczyć, że bycie genderqueer potrafi być super. Dostarczanie informacji osobom cispłciowym również nie jest mi obojętne. 

Social media to niesamowicie złożony temat, który nie staje się prostszy, kiedy przyglądamy się społeczności osób transpłciowych. Uważam, że korzystanie z nich jest użyteczne, jeśli nie trudne do uniknięcia i może mieć pozytywny wpływ na osoby. Jednak warto zwracać uwagę na ograniczenia jakie ta forma może za sobą nieść.

Maras Jezior